Czy ostatnie zmiany w oświacie mają jakieś zalety?

Czy najnowsza reforma oświaty ma jakieś plusy?

Praktycznie wszystkie grupy zaanagażowane w oświatę w Polsce powiedziały do tej pory o każdym negatywnym aspekcie najnowszej reformy oświaty jaki można wymyślić. Skrytykowane były najdrobniejsze detale i główne elementy od ilości godzin religii w siatce do zmiany sieci szkół w gminach. 

Czy jest w takim razie chociaż jeden aspekt reformy, który wyjdzie jakiejś grupie związanej z edukacją na dobre? Po chwili namysłu przychodzą mi do głowy dwa pozytywne elementy. Pierwszym jest wzrost konkurencyjności na rynku edukacyjnym wynikający z rosnącej popularności niepublicznych szkół. Wystarczająco zamożni rodzice częściej niż wcześniej znajdują motywację do posłania swoich pociech do szkół niepublicznych wierząc, że w ten sposób uchronią dzieci od negatywnych skutków reformy. Mimo, że tego typu decyzje są często emocjonalnie nacechowane i ich skutki niekoniecznie mogą być zgodne z przewidywaniami rodziców, nie zmienia to faktu, że szkoły niepubliczne wzmocniły swoją pozycję na rynku i zaistniały w świadomości szerszej części społeczeństwa. Nawet jeśli trend posyłania dzieci do szkół niepublicznych nie utrzyma się długo to rodzice i ich pociechy będą obserwować co proponują szkoły niepubliczne i będą chcieli, żeby rozwiązania ze szkół prywatnych przechodziły do szkół publicznych. Wzrost świadomości istnienia alternatywy dla szkół publicznych jest także bezcenny w kontekście poprawiania jakości edukacji oferowanej w publicznej oświacie.

Drugim pozytywnym elementem reformy jest nowa energia tchnięta w szkoły podstawowe. Szczególnie w dużych miastach istnieje wiele szkół zarówno na terenie blokowisk jak i w centrach, które w wyniku poprzedniej reformy edukacji stały się przechowalniami dzieci. Błędy ze strony kierownictwa szkół, samorządów, kuratoriów i innych organów sprawujących formalnie i społecznie nadzór nad szkołami spowodowały, że niektóre szkoły nie były w stanie zaoferować uczniom nic poza podstawą programową i podstawową opieką. Brak istotnych egzaminów zewnętrznych również nie pomagał w motywowaniu uczniów do poszerzania wiedzy i umijętności w szkole. Dzisiaj, szkoły podstawowe niebędące w zespołach szkół stoją u progu wielkiej szansy. Rodzice, nie mając wiszącego nad nimi przymusu zmiany szkoły dziecka po szóstej klasie, częściej zostawiają swoje dzieci do końca edukacji podstawowej w szkole rejonowej lub pierwszego wyboru. Oznacza to nie tylko dwa lata więcej uczenia każdego rocznika w szkole podstawowej, ale również wzrost prestiżu szkół podstawowych, w których muszą być przeprowadzone egzaminy zewnętrzne decydujące o przysłości dzieci. 

Wzrost prestiżu to także wzrost odpowiedzialności za los uczniów. Nie ma już gimnazjów, które mogłyby wyrównać braki w edukacji dzieci ze szkoły podstawowej. W związku z tym, rosną wymagania rodziców i w konsekwencji mamy do czynienia z aktywizacją większej liczby szkół w skali kraju. To z kolei, w dłuższej perspektywie, przyczyni się do poprawy poziomu wiedzy uczniów uczęszczających do szkół osiedlowych i szkół w centrach dużych miast ze szczególnym uwzględnieniem poziomu opanowania podstaw. 

Niestety, zmiana rozkładu sił na rynku powszechnej edukacji w Polsce powoduje, że dotychczasowe szkoły podstawowe i gimnazja przekształcone w szkoły podstawowe, które bazowały na uczniach napływających z zewnątrz cierpią z powodu coraz mniejszej ilości uczniów. Jeśli uda im się wzmocnić swoją bazę uczniów w klasach 1-3 i 4-6 to wrócą do dawnej pozycji. Jeśli nie, czeka je marny los zrównania z pozostałymi szkołami podstawowymi. Potencjał renomowanych szkół marnuje się w tej chwili bo nie ma obowiązkowego naboru przed końcem ósmej klasy. 

Mimo pewnych negatywnych zabarwień płynących z treści o których piszę, należy bez wątpienia przyznać, że, w skali kraju, dwa elementy opisane przeze mnie są pozytywnymi skutkami reformy edukacji. Pytanie brzmi, czy nowowytworzony potencjał szkół podstawowych będzie wykorzystany przez szkoły średnie i branżowe. Co z tego, że będziemy mieli zdolniejszych ludzi po szkole podstawowej, jeśli nie będzie dla nich oferty dostosowanej do ich możliwości i zainteresowań. Po drugie, jak duży będzie wpływ szkolnictwa niepublicznego w dłuższej perspektywie. Czy docelowo przejmą one rolę dawnych wyróżniających się gimnazjów? I po trzecie, co stanie się z dorobkiem wypracowanym przez dotychczas przodujące gimnazja i szkoły podstawowe. Czy zostanie to przekreślone czy uda się odbudować to co zostało zniszczone przez reformę? Czas pokaże w jakim kierunku będzie się rozwijać sytuacja.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz