szkoła prawdziwie minimalna - prywatna wizja przyszłości


Przeciętność receptą na sukces

Jack Ma, właściciel serwisu Alibaba.com zapytany co powiedział swojemu synowi na temat edukacji, odparł, że dla niego nie jest ważne, żeby jego syn był w pierwszej trójce uczniów w klasie. Jeśli będzie w środku stawki i utrzyma średnie oceny, będzie miał większe szanse na sukces, bo będzie miał więcej czasu na naukę innych umiejętności przydatnych w życiu, np. umiejętności miękkich. Kiedy pierwszy raz przeczytałem o tym gdzieś w Internecie zdziwiłem się podejściem Jacka Ma. Po namyśle stwierdziłem jednak, że ma sporo racji. Dzisiejsza szkoła daje tak dużo encyklopedycznej wiedzy, że nie ma fizycznie możliwości do wprowadzenia jakichkolwiek innych zajęć, nawet dodatkowo płatnych. Jeśli uczeń chce mieć piątki, musi się uczyć praktycznie cały czas. Tylko czy jest to potrzebne w dzisiejszych czasach? Jeśli stajemy w obliczu pytania "Do czego przyda mi się to czego się uczę?" i nie jesteśmy w stanie znaleźć odpowiedzi, może tak naprawdę ta wiedza nigdy nie będzie nam potrzebna? Celowość działania jest głównym motywatorem do pracy. Jeśli nie widać sensu w tym co robię, to nie warto tego robić.


Kto powie nam co jest nieprzydatne?

Jest to bardzo proste stwierdzenie, sugerujące rewizję tego czego uczy szkoła publiczna, pod kątem celowości. Tylko jak określić co jest przydatne w życiu a co nie? Przecież jest tyle ścieżek rozwoju dla ludzi, każdy może potrzebować czegoś innego, każdy może inspirować się czymś innym. Z drugiej strony, mamy za sobą kilkadziesiąt lat funkcjonowania współczesnej edukacji publicznej, co oznacza, że mamy kilka pokoleń ludzi, których można zanalizować pod kątem tego jak często rzeczy, których nauczyli się w szkole, są wykorzystywane przez nich w życiu codziennym. Tego rodzaju badanie będące masową retrospektywą publicznego systemu edukacji może dać nam bezcenne informacje dotyczące przydatności określonych treści nauczanych w szkole. Technologia pozwala nam dotrzeć do większości członków społeczeństwa, która mogłaby być przebadana za pomocą nawet najprostszego narzędzia jakim jest odpowiednio skonstruowana ankieta. 


Ankieta dla całego społeczeństwa

Jak mogłaby ona wyglądać? Przede wszystkim, potrzebna byłaby reprezentatywna grupa ludzi do zidentyfikowania najczęstszych niepotrzebnie nauczanych treści. W tej grupie powinni znaleźć się ludzie z różnych ścieżek zawodowych, którym przedstawiłoby się treści z podstaw programowych do poszczególnych przedmiotów, tak by mogli na skali ocenić ich przydatność w swoim dotychczasowym życiu. Wyniki należałoby pogrupować według kategorii zawodów oraz grup wiekowych respondentów. Na tej podstawie możliwe byłoby stworzenie ankiety dla całego społeczeństwa, której wyniki pokazałyby, które treści ze szkoły na jakim etapie życia oraz w jakim zawodzie okazały się najbardziej oraz najmniej przydatne. Jeśli z analizy danych wyszłoby,  że niektóre elementy wyraźnie zaznaczają się we wszystkich grupach, to byłoby dobrym wskaźnikiem do eliminacji lub promocji danych aspektów w szkole publicznej. 

Badanie tego typu jest dużym przedsięwzięciem, ale jest wykonalne przy wsparciu instytucji państwowych. Kolejnym krokiem byłoby powtórzenie tego samego badania co pięć lat. Dlaczego akurat pięć? W moim odczuciu co tyle lat dokonuje się pewna mentalna zmiana w społeczeństwie młodych ludzi. Dzisiejsi nastolatkowie są inni niż ich rówieśnicy sprzed pięciu lat. Iteracyjność badania pozwoliłaby dostosowywać treści do nowych wersji dynamicznie zmieniającej się rzeczywistości. 



Wróżenie wniosków

Jakie wnioski mogą płynąć z badania? Może okazać się, że niektóre elementy od zawsze są niepotrzebne i rzadko kto lub nikt z tego nie korzysta w życiu. Inne aspekty mogą być bardzo doceniane i powinniśmy położyć większy nacisk na ich rozwój. Może się też okazać, że będzie trudno zidentyfikować jakiś trend bo każdy będzie miał inny zestaw odpowiedzi w ankiecie. To ostatnie jest mało prawdopodobne, ale trzeba to wziąć pod uwagę. Możliwych scenariuszy może być więcej. Możemy również zadać pytanie: czy wyłuskanie  i pozbycie się nieprzydatnych elementów spowoduje zmniejszenie ilości godzin jakie uczniowie będą spędzać w szkole? Niekoniecznie, ale na pewno może doprowadzić do realnej rewizji tego co jest esencjonalne w szkole a co zapycha tylko czasoprzestrzeń uczniów.


Co z tego można przełożyć na szkołę?

Minimum, które uzyskamy w wyniku badania da nam nową podstawę programową. Ta podstawa może być bardzo różna od tego do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Możliwe, że będziemy mieć inny podział na przedmioty, lub brak jakiegokolwiek podziału. Treści nauczane być może będą mniej liczne, ale za to będzie więcej czasoprzestrzeni do ich opanowania. Może się również okazać, że nauczyciele będą mieli wyzwanie totalnej zmiany stylu pracy na rzecz bardziej zwinnego podejścia. 

Chciałbym, żeby minimalna szkoła, która będzie zbudowana w oparciu o badanie przydatności, stała się miejscem tętniącym pozytywną energią z minimalną ilością wiedzy potrzebną do funkcjonowania w dzisiejszym i przyszłym świecie. Być może to minimum zmotywuje uczniów do pogłębienia swojego stanu wiedzy i samodzielnego eksplorowania tematów. A może po prostu uczniowie będą mieli czas na rozwijanie umiejętności, których szkoła ich nie nauczy. 

Ocenianie, ocenianie... co zrobić z nim?

Często poruszaną kwestią jest tzw. ocenoza, czyli robienie wszystkiego pod system oceniania, a nie dla samej wiedzy. Pozbycie się oceny jest kwestią bardzo sporną. Moje stanowisko jest następujące. Każda osoba, niezależnie od wieku, chce wiedzieć czy to co robi jest dobre. Informacja zwrotna jest pierwszym elementem, który zwraca naszą uwagę na to co jest do poprawy i jak to zrobić. W związku z tym, jestem przeciwny usuwaniu ocen ze szkoły. Kwestia, która wymaga usprawnienia to forma przekazywania oceny pracy ucznia. Dużo mówi się o ocenianiu kształtującym, czteroelementowej informacji zwrotnej itd. Niestety nie ma to większego sensu kiedy na końcu uczeń dostaje świadectwo, na którym muszą być wyraźnie wypisane oceny według skali od niedostatecznego do celującego. Dlatego popieram wszelkie ruchy działające w kierunku zmiany formy zaświadczenia o promocji lub ukończeniu szkoły. Forma oceny powinna być bardziej opisowa i powinna uwzględniać stopień zaangażowania ucznia w naukę. Technologicznie jest to bardzo wykonalne, wystarczy stworzyć odpowiedni formularz po wypełnieniu którego uzyskamy uzupełnione zaświadczenie o promocji lub ukończeniu szkoły.

Uczeń szkoły minimalnej, czyli kto?

Kto może do takiej szkoły chodzić? Na pewno osoba, dla której oceny nie są najważniejszą miarą wiedzy i umiejętności. Na pewno osoba, której nie zależy na uczęszczaniu do szkoły najlepszej pod względem wyników egzaminów zewnętrznych. Z drugiej strony, powinna być to osoba, której rodzice stanowią dla niej wsparcie niezależnie od wyników. Powinna to być osoba która ma świadomość jak ważne są umiejętności społeczne w pracy z ludźmi. Co więcej, ta osoba powinna potrafić przejąć odpowiedzialność za swój proces uczenia się i świadomie podchodzić do własnego rozwoju akademickiego oraz psychofizycznego. Oznacza to, że niezbędne będą takie umiejętności jak organizacja czasu i pracy, planowanie, kontrola, ocena ryzyka i efektywna komunikacja. Czy to wszystko potrzebne jest na starcie? Nie, jeśli jest wsparcie rodziców, na tym fundamencie można zbudować resztę umiejętności potrzebnych do funkcjonowania w minimalnej szkole.

Dlaczego nie warto zaczynać oddolnie?

Często mówi się, że zmiany w szkołach powinny zaczynać się tylko oddolnie, ze względu na zróżnicowaną specyfikę szkół. Jest to prawdą w wielu aspektach, ale gdybyśmy mieli zrobić zmiany w podstawie programowej i każda szkoła zrobiłaby to po swojemu to, przy zachowaniu jednolitych egzaminów zewnętrznych, doprowadziłoby do chaosu. Podstawowe i wspólne wartości, treści i umiejętności muszą wejść odgórnie do szkół. Chcemy, by minimum było wspólne dla całego przyszłego społeczeństwa. Czy w takim razie pozostałe formy kształcenia powinny być dodane już indywidualnie przez szkoły? Tak, ale dla mnie najlepszym rozwiązaniem byłoby stworzenie takich zajęć z aktywnym udziałem uczniów w procesie projektowania kursu. Uczniowie, biorąc pod uwagę swoje odczucia i  potrzeby, powinni angażować się w tworzenie zajęć edukacyjnych dla siebie na wzajem. Może to być dla nich cenna lekcja zmieniająca perspektywę na edukację jako proces.  Inaczej ponownie będziemy tworzyć czasozapychacze, na które zostaną wydane państwowe pieniądze bez przełożenia na jakąkolwiek wartość dla uczniów
.

Konkluzja

Szkoła minimalna to szkoła stworzona przy udziale całego społeczeństwa, ze wspólnymi wartościami i podstawowymi treściami. Jest to szkoła, której kształt jest nadawany przez uczniów, ponieważ to oni wiedzą najlepiej czego w danej chwili potrzebują by się rozwijać. Podstawowe minimum wiedzy powinno umożliwić uczniom nie tylko tworzenie dodatkowych zajęć, ale również uczestnictwo w nich.

Inspiracją do wpisu o szkole prawdziwie minimalnej były idee oryginalnie sformułowane przez Marcina Stiburskiego i dostępne na grupie Szkoła Minimalna na Facebooku.







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz