Jakich treści uczyć by szkoła była efektywna?

Czego moglibyśmy uczyć w szkołach


Wraz z ewolucją cywilizacji ludzie potrzebowali różnych nowych umiejętności i kompetencji. Zmiany były wymuszane postępem technicznym lub ideologicznym i nie inaczej jest dziś. Żyjemy w zupełnie innym świecie niż jeszcze 40 lat temu. Niestety, w kwestii edukacji, rozwiązania stosowane dzisiaj są takie same jak 40 lat temu a w niektórych aspektach, takich jak chociażby aranżacja przestrzeni szkolnej, czerpią bezpośrednio z wzorców zaproponowanych przez Otto von Bismarcka w drugiej połowie XIX wieku.

Od tej pory sporo się wydarzyło pod względem postępu technicznego i ideologicznego. Natomiast edukacja nadal wydaje się tkwić w miejscu. Oczywiście znajdziemy przykłady nowoczesnego podejścia do nauki, ale nadal są one prezentowane jako perełki mające inspirować główny nurt edukacyjny do zmian. 

Chciałbym skupić się na kluczowych kompetencjach, które powinna posiadać każda współczesna osoba, która zakończy swoją szkolną edukację. Nie muszę ich wymyślać, ponieważ zostały one zawarte chociażby w Zaleceniu Rady UE z dnia 22 maja 2018 r. w sprawie kompetencji kluczowych w procesie uczenia się przez całe życie. Zostały one podzielone na osiem obszarów:

  1. Kompetencje w zakresie rozumienia i tworzenia informacji
  2. Kompetencje w zakresie wielojęzyczności
  3. Kompetencje matematyczne oraz kompetencje w zakresie nauk przyrodniczych, technologii i inżynierii
  4. Kompetencje cyfrowe
  5. Kompetencje osobiste, społeczne i w zakresie umiejętności uczenia się
  6. Kompetencje obywatelskie
  7. Kompetencje w zakresie przedsiębiorczości
  8. Kompetencje w zakresie świadomości i ekspresji kulturalnej
Nie mam zamiaru opisywać szczegółowo każdej kompetencji, te informacje znajdziesz pod linkiemChciałbym się skupić na przesłaniu jakie z nich płynie dla oświaty publicznej. Wszystkie interpretacje i propozycje są bardzo subiektywne, więc jeśli macie odrębne zdanie, zachęcam do wyrażenia go w komentarzach. 

W zakresie pierwszej kompetencji od razu przychodzi mi do głowy zmiana w podejściu do przedmiotu język polski. Umiejętność odnalezienia się w różnych formach pisemnych oraz ustnych jest mocno podkreślona w pierwszej kompetencji. Dlatego, zamiast czytać oderwane od dzisiejszej rzeczywistości stare lektury szkolne, na podstawie których uczniowie nie mogą nawet dzisiaj wyciągać wniosków dla siebie, bo tylko wnioski podane przez nauczyciela mają znaczenie, powinniśmy uczyć jak pisać różnego rodzaju pisma, takie jak pisma procesowe, oświadczenia, wnioski o coś, pisma do banku, do urzędów. Ponadto, w zakresie rozumienia informacji uczniowie powinni się uczyć słówek z zakresu prawa, by lepiej je rozumieć. Owszem, dzisiaj na lekcji języka polskiego również uczy się wielu form pisemnych, ale jak ktoś użyje umiejętności pisania charakterystyki bohatera literackiego w dorosłym życiu, np. w pracy w dziale HR by opisać kandydata do pracy, to taka osoba będzie postrzegana jako nieprofesjonalna. Potrzeba nam bardziej realnych umiejętności, takich jak streszczanie, pisanie raportów, czy umiejętność interpretacji tekstów nieliterackich. Mniejszy nacisk powinien być kładziony na czytanie lektur, a większy na przydatne dzisiaj umiejętności.

W odniesieniu do drugiej kompetencji, bardzo istotnym aspektem jest rozwijanie znajomości języka obcego od najmłodszych lat. Dzisiejsi młodzi rodzice, do których sam się zaliczam, często czytają o różnych formach wprowadzania dwu- lub wielojęzyczności już u małych bobasków. To jest trend, który powinien się rozwijać dla dobra przyszłych pokoleń. Nowy standard unijny to znajomość trzech języków obcych. Rodzice powinni dostać wsparcie w rozwijaniu umiejętności wielojęzycznych swoich pociech już na poziomie żłobka. Tylko wtedy dzieci będą w stanie nauczyć się języka na poziomie pozwalającym wychwycić kontekst, emocje, sytuacje i dostosować do nich odpowiednio swoje wypowiedzi w języku obcym. Bardzo istotnym aspektem jest również rozwijanie kompetencji dziecka związanych z interkulturowością. Postrzeganie rzeczywistości globalnie, bez podziału na grupy, kasty, rodzaje ludzi nie jest łatwe do wykształcenia, ale znacznie ułatwia poruszanie się po świecie, ponieważ likwiduje bariery mentalne ograniczające naszą komunikację ze światem zewnętrznym.

Przy kompetencjach matematycznych chciałbym podkreślić użytkowość jako naczelną wartość, którą powinniśmy się kierować dobierając treści nauczania. Z mojej perspektywy, mogę śmiało powiedzieć, że do tej pory w dorosłym życiu 2/3 umiejętności zdobytych na matematyce w ogóle mi się jeszcze nie przydało. To co było dla mnie do tej pory przydatne, to geometria, w kontekście planowania remontu mieszkania, użycie proporcji do wyliczania ocen, procenty, przy obliczaniu rat kredytu, podstawowe działania, w sytuacjach codziennych w sklepie i przy zarządzaniu domowym budżetem. Reszta na razie jeszcze czeka na użycie. Pragnę jednak podkreślić, że są to czysto subiektywne doświadczenia. To czego mi brakowało w szkole, to umiejętność rzetelnego wypełnienia PIT oraz brak kompetencji w zarządzaniu finansami prywatnymi oraz firmowymi. Brakowało mi również podstaw rachunkowości i księgowości by zrozumieć co się do mnie mówi w tym kontekście w pracy. Po szkole nie znałem również takich elementarnych spraw jak w jakiej walucie brać kredyt lub co zrobić gdy wpadnie się w spiralę długów. Nie było również żadnych lekcji w zakresie pomnażania środków poprzez inwestycje na giełdzie, rynku forex czy inwestycje alternatywne np. w alkohole lub dzieła sztuki. Oczywiście na lekcji WOS nauczyciel wspomniał, że istnieje takie coś jak giełda, akcje i obligacje, ale bez wchodzenia w szczegóły, zarządzanie ryzykiem itd. Nie wiedziałem również co to jest analiza techniczna wykresu i jak może się przydać. Tak samo jak do dzisiaj nie wiem nic na temat analizy Big Data, która wydaje się być pożądaną umiejętnością w wielu ofertach pracy. Te wszystkie aspekty dodałbym do dzisiejszej matematyki a wspomniane dwie trzecie pozostałych umiejętności przerzuciłbym na bardziej rozszerzone programy nauczania, np. w szkole dla dzieci uzdolnionych matematycznie o której pisałem w jednym z poprzednich postów (matematyka na sterydach)

W kwestii kompetencji z nauk przyrodniczych ciężko jest mi się wypowiadać na poziomie zaawansowanym. Mogę tylko powiedzieć, że podstawowa wiedza jaką zdobyłem w szkole dzisiaj wystarcza mi w większości przypadków. Może chciałbym lepiej orientować się w niektórych zjawiskach fizycznych, np. związanych z elektrycznością, mechaniką kwantową, antymaterią czy czarnymi dziurami, ale to jest kwestia bardziej zainteresowań niż kompetencji potrzebnych na co dzień. 

Obszar w którym nadal jest wiele do zrobienia to kompetencje cyfrowe. Kiedy słyszę od uczniów, że z całej edukacji informatycznej jaką odbyli zapamiętali, że robili worda, excela i gimpa to mam wrażenie, że czas stanął w miejscu od momentu zakończenia przeze mnie edukacji szkolnej. Nowe technologie muszą wejść mocno do szkół, tak samo jak programowanie dla wszystkich. Nadal jest to traktowane po macoszemu, a rezultaty zaniedbań będą widoczne dopiero po kilkunastu latach. Uczniowie nie wiedzą co to jest cloud computing, SEO, CRM, SAP, jak wygląda wsparcie aplikacji, nie wspominając o bardziej zaawansowanych rzeczach jak programowanie w kilku językach. Uczniowie wiedzą tylko jak korzystać z popularnych aplikacji mobilnych. To jest nadgeneralizacja, ale zrobiona po to by uwydatnić niebezpieczny trend braku umiejętności posługiwania się współczesną technologią, szerzący się wśród młodzieży.

Kompetencje osobiste, społeczne i w zakresie uczenia się nie są formalnie kształtowane w polskiej szkole. Owszem, na różnych przedmiotach poznaje się jakieś skrawki informacji, ale nie ma osobnego bloku zajęć poświęconego nauczaniu dzieci czym jest np. inteligencja społeczna i emocjonalna, albo jak się komunikować, by ludzie rozumieli co mówimy, lub też jak zidentyfikować fortele retoryczne stosowane przez naszych rozmówców. Kompetencje osobiste to również takie aspekty jak archetypy osobowości, budowanie swojej marki osobistej, której nie powinniśmy mylić z wizerunkiem osobistym. Wreszcie, w szkole przydałby się ktoś, kto regularnie uczyłby młodych ludzi jak efektywniej przyswajać nową wiedzę i umiejętności. Dzisiaj robią to nauczyciele przedmiotów, ale nie wszyscy i nie za często, bo nie ma na to czasu. Takie zajęcia mogą procentować na całe życie, nie tylko w czasie pobytu w szkole. 

Następny zestaw to kompetencje obywatelskie, które dzisiaj są realizowane przede wszystkim na przedmiotach wiedza o społeczeństwie oraz historia. I niby wszystko gra, ale są pewne treści, które nie są potrzebne nastolatkom bo ich nie rozumieją. A nie rozumieją ich, bo dane sytuacje ich nie dotykają. Weźmy mój ulubiony przykład: funkcje rodziny. Uczniowie jako członkowie rodziny mogliby mieć, dzięki znajomości funkcji rodziny, bardziej wyraźny pogląd na to jak powinna wyglądać rodzina. Ale, po pierwsze, funkcje rodziny są opisane w sposób niezrozumiały dla  nastolatków i niektórych dorosłych. Po drugie, nawet jeśli dzieci przekażą rodzicom co oni powinni robić w rodzinie, to w rodzinach z problemami nie wniesie to żadnych zmian. W związku z tym, funkcje rodziny powinny być omawiane raczej w okolicy ślubu osób, które między innymi mogą chcieć założyć rodzinę. Co do reszty kompetencji obywatelskich, wszystko zależy od atrakcyjności podania wiedzy i przełożenia na realia uczniów, same treści natomiast są uwarunkowane normami prawnymi i trudno je specjalnie nagiąć.

Kompetencje w zakresie przedsiębiorczości w dzisiejszej szkole to dla mnie jedna wielka enigma. Z mojego doświadczenia jako ucznia i nauczyciela wynika, że przedmiot pod tytułem podstawy przedsiębiorczości zazwyczaj prowadzą osoby nie mające nic wspólnego z tytułową przedsiębiorczością. Znałem jedną osobę, która, ucząc tego przedmiotu, prowadziła jednocześnie działalność gospodarczą i była w temacie. To jest przerażające, że marnuje się czas uczniów na podawanie im treści, które nigdy nie sprawią, że będą oni wiedzieli co zrobić z pomysłem, który mają by przełożyć go na wartość dla społeczeństwa oraz wartość finansową dla właściciela pomysłu. Podstawy przedsiębiorczości muszą być wymyślone od nowa, inaczej szkoda na nie państwowych pieniędzy.

Ostatnia kwestia to kompetencje w zakresie świadomości i ekspresji kulturowej. Dzisiaj, kompetencje kulturowe są realizowane w formie odpowiedniej dla osób, które w przyszłości będą obcować z historycznymi dziełami sztuki wartymi miliony dolarów. Prawda jednak jest taka, że powinniśmy kłaść większy nacisk na poszerzanie wiedzy o obyczajach w różnych kręgach kulturowych by w czasie podróży nie popełnić zbyt wielu faux pas. Ponadto, powinniśmy również uczyć dzieci jakie formy ekspresji, również cyfrowej, są dozwolone w danym kontekście. Znajomość historii muzyki i sztuki jest istotna, ale nie powinna stanowić 80 procent treści przedmiotów takich jak muzyka czy plastyka. Kładźmy większy nacisk na to co jest teraz by ludzie, którzy wyjdą ze szkoły, mogli bez problemów poruszać się po globalnej wiosce. 

Może niektórzy z was uważają moje podejście do edukacji za zbyt konserwatywne, bo chciałbym zostawić tradycyjny podział na przedmioty. Uważam, że rewolucja w edukacji daje zawsze złe rezultaty, lepiej jest podążać drogą ewolucji. Dlatego pierwszym małym krokiem powinno być uaktualnienie tego czego się uczy w szkole. Niestety, podstawa programowa jest w tej kwestii nieugięta i ciężko jest zrobić aktualne rzeczy i jednocześnie zrealizować podstawę. Nie jest to łatwy temat, ale póki podstawa będzie nas ograniczać, nie będzie mowy o możliwości liberalizacji procesu nauczania, który byłby najlepszy w kontekście indywidualizacji pracy z uczniem. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz