Zwinne podejście w szkole - droga eduScrum mastera



Najtrudniejszy pierwszy krok..


Nigdy nie sądziłem, że odważę się na ten krok. Pracuję w miejscu, które hołduje tradycyjnemu podejściu do edukacji, gdzie metoda kija i marchewki jest powtarzana jak mantra. Zanim wszystko się zaczęło, byłem zwykłym nauczycielem, realizującym podstawę programową na lekcji. Półtora roku temu, któregoś dnia, szukałem w internecie materiałów, które pomogłyby mi rozwinąć się osobowościowo. Zrezygnowany, po wielu wyszukiwaniach, w pewnym momencie trafiłem na książkę, która zmieniła moje życie. Scrum - The Art of Doing Twice the Work in Half the Time odmieniło mnie i wrzuciło na tory zwinnej rewolucji. 

Cała filozofia scruma przygwoździła moją uwagę i chłonąłem każdy najmniejszy jej pierwiastek. Najbardziej utkwił we mnie jeden mało wyróżniający się podrozdział o zastosowaniu scruma w edukacji. Kiedy go przeczytałem, wiedziałem, że to jest to co chcę robić przez najbliższe lata. Wyruszyłem na misję, dzięki której miałem stać się eduScrum masterem. 

Scrumowe początki


Po pierwszych optymistycznych krokach, przeczytaniu Scrum Guide i eduScrum Guide napotkałem na trudności. Miałem mnóstwo pytań o implementację scrumowego podejścia, lecz nie znałem nikogo, kto mógłby na nie odpowiedzieć. Ponadto, samodzielne próby wprowadzenia eduScrum skończyły się marnie. Totalne fiasko, zrażenie uczniów do zmiany i spadek zaangażowania u mnie to szkody, które wyrządziłem bawiąc się narzędziem, o którym wiedziałem tak naprawdę niewiele. 

To był grudniowy wieczór kiedy znalazłem pierwsze szkolenie ze z scruma w edukacji. Niestety był to również pierwszy falstart. Szukałem wskazówek jak zacząć scrumować, a dostałem podstawy filozofii scruma, które miałem na tym etapie opanowane. Kontynuowałem poszukiwania i po tygodniu, zupełnie przypadkiem trafiłem na podcast Menedżer Plus, Mariusza Chrapko, gdzie w 69. odcinku Mariusz rozmawiał z siostrami Orbitowskimi, Martą i Pauliną o scrumie w edukacji. Kiedy dowiedziałem się, że współpracują z twórcą eduScrum Willym Wijnandsem i są certyfikowanymi trenerkami eduScrum, poczułem że muszę się do nich zgłosić i być może wreszcie uzyskam odpowiedzi na świdrujące dziurę w brzuchu pytania.

Szkolenie eduScrum okazało się być wyzwaniem pod względem finansowym. Dla mnie 700zł plus weekend w stolicy to duży koszt, na który nie mogę sobie pozwolić w każdej chwili. Zwróciłem się do dyrektora mojej szkoły z prośbą o wsparcie. Przedstawiłem zalety eduScrum i zwróciłem uwagę na potrzebę zmiany, która już się zaczyna w najbardziej progresywnych szkołach w kraju i Europie. Dyrektor był bardzo pozytywnie nastawiony do mojej inicjatywy. Powiedział, że wyśle na szkolenie razem ze mną jeszcze dwie osoby. Niestety, szkolenia eduScrumowe odbywają się rzadko.  Zgranie mojego kalendarza i dwóch osób, które nie do końca wiedzą po co miałyby jechać uczyć się o scrumowaniu, o którym po prostu za mało wiedzą, okazało się zbyt dużym wyzwaniem. 

Zapłon i do pracy!


Po niepowodzeniu w marciu oraz sierpniu, zrezygnowałem ze wsparcia szkoły. Do tego czasu zdołałem również uskładać kwotę, dzięki której mogłem sam wyruszyć na jedno z najbardziej wartościowych szkoleń jakie odbyłem w karierze nauczyciela. Zapisałem się i ostatni weekend września spędziłem w Warszawie, zgłębiając tajniki eduScrum z grupą przeciekawych nauczycielek z całego kraju. Była również z nami nauczycielka z Niemiec oraz dyrektorka szkoły z Ukrainy. Grupa, miejsce i przede wszystkim prowadzące szkolenie dały mi prąd rozruchowy do rozpoczęcia eduScrumowej przygody na serio. Pełen entuzjazmu i z głową wypakowaną nowymi pomysłami, wracałem w niedzielę do Poznania pociągiem przez cztery godziny bez miejsca siedzącego. Kto by pomyślał, że akurat w ten weekend Taco Hemingway i Dawid Podsiadło zrobią koncert na PGE Narodowym! 

Moja żona nie była tak zachwycona ideą eduScrum jak ja. Nie do końca wierzyła w wartość, jaką może dać zwinne podejście do życia. Nie dziwię się jej, ponieważ ona naturalnie wytworzyła zwinne mechanizmy w swoim życiu. Za to ja nie jestem taki mądry i potrzebowałem kogoś, kto mnie tego nauczy. Mimo wszystko, powrót był szczęśliwy, bo oboje się stęskniliśmy za sobą nawzajem, nie wspominając o mojej córeczce

Kolejne questy wypełnione


Na szkoleniu dowiedziałem się, że popełniłem kardynalny błąd, mówiąc uczniom o tym, że będziemy robić eduScrum. To było najgorsze co mogłem zrobić, bo świadomość nadchodzącej nieuniknionej zmiany, którą chce wprowadzić nawiedzony nauczyciel od razu stawia uczniów w stan podwyższonej gotowości do odparcia ataku. Zgodnie z tym czego nauczyły mnie moje mistrzynie, wprowadziłem eduScrum podstępnie, lecz tym razem, skutecznie.

Scenariusze, które były omawiane przez Martę i Paulinę oraz to co przeczytałem lub wysłuchałem na temat implementacji scrum/eduScrum okazały się bardzo pomocne. Pierwsza grupa, w której wprowadziłem eduScrum podręcznikowo zaliczyła wszystkie etapy przechodzenia przez zwinną zmianę. Entuzjazm spowodowany nowością, pierwszy opór, trudności, radzenie sobie z problemami, dostosowywanie się do nowego trybu pracy to fazy, przez które przeszły dzieci z siódmej klasy. Te potyczki były łatwe do opanowania.

Boss Battle!


Jednak najważniejsze starcie było dopiero przede mną. Kiedy grupa osiągnęła punkt krytyczny, przyszedł zmasowany atak. Po kolejnym sprincie w czasie retrospektywy wylały się wszystkie żale dzieci. Uczniowie narzekali, że muszą sami planować pracę, że mają różne zadania do wykonania i muszą współpracować, a nie każdy chce pracować tak jak oni by tego chcieli. Co więcej, uczniowie zdali sobie sprawę, że sami nie są w stanie wszystkiego zrobić i potrzebują pomocy nauczyciela. Wcześniej nie potrafili o nią poprosić, choć byłem w gotowości do pomocy i często im przypominałem o takiej możliwości. Z drugiej flanki ruszyli na mnie rodzice, dzieląc się swoimi obawami o rezultaty egzaminów zewnętrznych ich dzieci, a egzaminy przecież już w przyszłym roku szkolnym. Rodzice podkreślali fakt, jak bardzo zmęczone są ich pociechy, bo konieczne jest by byli odpowiedzialni za swój proces uczenia się i za swoją pracę. Padały sugestie, żebym ograniczył scrumowanie i dawał więcej gotowej wiedzy do zapamiętania, bo tak będzie dzieciom łatwiej. 

Co zrobiłem w obliczu ataku? Najpierw skupiłem się na osobach z obu grup, rodzicielskiej i uczniowskiej, które popierały zwinne podejście do nauki. One stały się głosem równowagi w starciu. Ich pozytywne doświadczenia i nowe kompetencje, które zdobyli stały się punktem zahaczenia dla mnie w rozmowach z uczniami i rodzicami. Rodzice przekonali się do pozytywów szybciej niż uczniowie. To właśnie z dziećmi musiałem spędzić kilka godzin dyskutując o ich potrzebach, odczuciach i nowym kształcie naszej współpracy. Ustaliliśmy, że potrzebujemy mieć minimum teorii z nowej gramatyki plus ćwiczenia całą grupą zanim ruszymy z projektem. Ponadto ustaliliśmy, które źródła do nauki słownictwa są warte korzystania. Po trzecie, doszliśmy do wniosku, że potrzebny jest dłuższy sprint by zrealizować złożony projekt, więc zwiększyliśmy horyzont kolejnych sprintów z ośmiu do dziesięciu lekcji. Dla mnie było to w porządku bo i tak robiliśmy wszystko półtora tygodnia szybciej niż tradycyjnie. Ale punktem kulminacyjnym było przełamanie bariery komunikacyjnej między uczniami a mną. Uczniowie przestali bać się otwarcie mówić o swoich obserwacjach, uwagach, problemach, co pozwoliło nam nie tylko oczyścić atmosferę, ale również zacząć budować zupełnie nową jakość relacji.

W przeciwieństwie do wielu opowieści, w mojej wersji bohater do samego końca nie był sam w swoich zmaganiach z wprowadzeniem eduScrum. Miałem do dyspozycji grupę eduscrumową na FB, byłem w kontakcie z Martą i Pauliną, a nawet miałem okazję porozmawiać o moich problemach z samym Willym Wijnandsem! Przy takim wsparciu było mi łatwiej rozegrać główne dotychczas starcie. 

Epilog


Nie jest to jednak koniec opowieści. W epilogu pojawia się zdradliwy korona wirus, który zamknął szkoły i zmusił dzieci oraz nauczycieli do pozostania w domu. Scrumowanie na odległość jest możliwe w dorosłym świecie przy bogatym wyposażeniu sprzętowo-software'owym. W szkole istnieją większe wyzwania, bo oprócz różnie działających platform i narzędzi komunikacyjnych proponowanych przez szkołę, jest też kwestia RODO przy wyborze alternatywnych narzędzi, nawał pracy ze strony pozostałych nauczycieli, problemy z przepływem informacji i zrozumieniem. Ale droga eduScrum mastera nigdy nie jest usłana płatkami róż, więc tworzę już sytuacje, w których grupa może z powrotem działać pracując w teamach. A już niedługo szykuje się... wielki powrót eduScrum! Tym razem w wersji zdalnej :)

Trzymajcie się i czekajcie na dalsze losy wojownika eduScrum na ścieżce ciemności edukacyjnej. Podzielcie się komentarzami i pytajcie jeśli również chcielibyście kroczyć drogą eduScrum mastera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz